Dlaczego Świadkowie Jehowy naprawdę chodzą po domach?

Published by Sara on

Sobotni poranek. Odsypiasz piątkowy wieczór  – spotkanie z rodziną, wypad do kina czy imprezę w klubie. Czujesz to błogie uczucie i ciepło pościeli. To będzie wspaniały dzień. Nie musisz zrywać się do pracy czy szkoły. Błogostan.

Nagle i niespodziewanie słyszysz:
– PUK, PUK
Nikogo się nie spodziewasz i myślisz … kogo to niesie w sobotę rano. Może to coś ważnego, skoro komuś chciało się do ciebie pofatygować tak wcześnie. Otwierasz, a tam dwójka schludnie ubranych ludzi, pyta:

Czy wie pan co przyniesie przyszłość?

Opowiem wam co pcha tych ludzi do takich „poświęceń” i podpowiem co zrobić żeby odwiedzali cię jak najrzadziej.

Dwa miesiące temu odkryłam karty i przyznałam się do dwóch rzeczy: od urodzenia byłam wychowywana w wyznaniu Świadków Jehowy i właśnie postanowiłam odejść z tej społeczności. Wywołało to różne reakcje. Najczęściej pytaliście chyba o to, dlaczego świadkowie pukają do was w sobotnie poranki. Początkowo planowałam nagrać filmik na ten temat, ale z upływem czasu zrezygnowałam z tego pomysłu. Teraz myślę, że musiałam poukładać sobie pewne sprawy w głowie.

Spłynęło na mnie trochę hejtu i mocno ostudziło to moje zapędy. W pewnym momencie miałam dość tego tematu, zwłaszcza gdy niektórzy byli świadkowie również uznali, że chcę się lansować i wybić na mojej historii. Odpoczęłam, poukładałam sobie w głowię i widzę, że pewne sprawy wciąż się za mną ciągną. Trudno przestać przeżywać coś, co stanowiło sens naszego życia przez ponad 25 lat. A gdy motywacją jest cień nadziei, że może dzięki temu odzyskam bliskie mi osoby, to niech mówią, że się lansuję. I tak warto!

Dlaczego Świadkowie Jehowy chodzą po domach?

Zaczniemy od oficjalnego wersji, czyli takiej na którą powołają się sami Świadkowie. Jeśli ich o to zapytacie, zapewne odniosą się do słów Jezusa: „ Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Ewangelia według Mateusza 28:19,20). Świadkowie uważają, że głosząc po domach spełniają polecenie Jezusa. Wierzą, że swoją działalnością ratują życie innym ludziom – dzięki temu ich słuchacze mają poznać tak zwaną „prawdę”, czyli poznać zamierzenie Boże co do Ziemii i przeżyć Armagedon.

Czasem pytacie mnie, jak zbyć Świadków i zawsze odradzam wam bycie dla nich niemiłym. Weźcie pod uwagę, że większość z nich uważa głoszenie (rozmowy z ludźmi) za najważniejszy obowiązek uważając, że ratują w ten sposób życie innym ludziom.

Kolejnym aspektem jest spełnienie się proroctwa Jezusa, według którego tuż przed końcem dobra nowina miała być głoszona po całej ziemi: „A ta Ewangelia o królestwie będzie głoszona po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec.” (Mat. 24:14). Dlatego właśnie Świadkowie powtarzają, że „Armagedon jest blisko” – faktycznie ich działalność obejmuje sporą część świata.

Jeśli więc Świadkowie głoszą z przepełnionego szczerym obowiązkiem i miłością do Boga i ludzi serca, to dlaczego nas tak to denerwuje? Czy nie powinniśmy traktować tego jako nieszkodliwego hobby? Przecież każdy człowiek ma jakieś swoje zainteresowania i bardzo często dzieli się nimi z innymi. Owszem, może nas denerwować koleżanka weganka swoim ciągłym marudzeniem, czego to ona nie zje, ale żeby miała nas tak denerwować jak Świadkowie? Coś innego tu musi być na rzeczy.

 

Dlaczego Świadkowie Jehowy naprawdę chodzą po domach?

Przechodzimy teraz do kwestii nieoficjalnych, do których Świadkowie zbyt chętnie się nie przyznają. Zaznaczę więc, że piszę na podstawie swojego własnego doświadczenia i wiedzy zdobytej w czasie bycia Świadkiem. I pierwszą takim nieoficjalnym powodem, choć dla większości dość oczywistym jest werbunek nowych członków.

Właśnie dlatego nieświadkom coś nie gra, gdy znowu zostają zaczepieni na ulicy. Ludzie wyczuwają, że za tym kryje się coś więcej niż spełnianie swojego religijnego powołania. Jeśli chcę wam to dokładniej przybliżyć muszę odwołać się do tego, ile czasu poświęca się na naukę skutecznego rozmawiania z ludźmi.

Aktualnie Świadkowie spotykają się dwa razy w tygodniu. Jedno zebranie nosi nazwę „Chrześcijańskie życie i służba”, tu możecie zobaczyć jak wygląda przykładowy program. Przewidziano tam między innymi: gotowe schematy rozmów ( o co zapytać domownika), zachęcają świadków by nawiązali przynajmniej jedną rozmową z ludźmi tygodniowo, przypominają o głoszeniu nieoficjalnym. To ostatnie to sytuacje, w których świadek nie jest oficjalnie na głoszeniu, ale nadal wyszukuje sytuacji do rozmów. Przykładowo czeka w kolejce do lekarza i osoba obok zaczyna narzekać na zdrowie. Przykładny Świadek wykorzysta tę okazję do opowiedzenia o tym, że już niedługo skończą się choroby (po Armagedonie będziemy żyć na ziemi w wiecznym zdrowiu i szczęściu). Padają też konkretne rady:

„Ty też możesz najpierw miło się przywitać, a potem wspomnieć na przykład o pogodzie lub o jakimś bieżącym wydarzeniu. Pamiętaj, że na początku chodzi o to, żeby po prostu zacząć rozmowę. Dlatego porusz jakiś temat, który mógłby zaciekawić daną osobę — jeśli nie zareaguje, nie przejmuj się. „

W każdym tygodniu odbywają się też zbiórki do służby, czyli krótkie spotkania po których świadkowie ruszają na głoszenie. Są wyznaczeni specjalni meżczyźni, którzy dzielą teren daleko miasta i decydują o tym, gdzie w danym dniu będą głosić.

Ciekawostką jest podejście do danych wrażliwych, chociaż przestałam być Świadkiem przed wejściem RODO i nie wiem, jakie są aktualne zalecenia. Gdy ja chodziłam na głoszenie zachęcano nas do prowadzenia dokładnych notatek. Przykładowo jeśli właśnie rozmawiałam z osobą, która jest np. ateistką, w swoim zeszycie zapiszę, że pod numerem 50 mieszka pani Ania, ma około 30 lat, dzieci i jest ateistką. Zapiszę jaki był temat rozmowy, jej reakcja, czy udało się przeczytać fragment Biblii no i oczywiście czy udało mi się zostawić jakąś publikację. Następnie zastanowię się, jak mogę się przygotować by następym razem zainteresować ją tematem – najlepiej aby świeżo po rozmowie, gdy dobrze ją mam w pamięci zanotować pytanie którym posłużę się podczas ponownych odwiedzin. Przecież taką notatkę mogę przekazać innej osobie – ona powinna po jej przeczytaniu umieć dokonać skutecznej wizyty. O robieniu notatek, oficjalne wskazówki Świadków.

Manipulacja

Przypuszczam, że większość z was domyśliła się tego, że świadkowie chodzą na głoszenie, żeby zwerbować nowych członków, chociaż pewnie nie zdawaliście sobie sprawy z tego, jak dokładnie są do tego przygotowywani. W mojej opinii głoszenie służy także do manipulowania ludźmi i zajmowania im czasu. Zacznijmy od jednego słowa: sprawozdanie.

Co miesiąc większość Świadków składa raport dotyczący tego, ile godzin spędził w danym miesiącu na głoszeniu. Niby nie jest to obowiązkowe, ale ktoś kto nie złoży takiego „owocu” (wewnętrzna nomenklatura) zaczyna być obserwowany. W zasadzie już po pierwszym miesiącu będziesz „narażony” na wizyty i rozmowy starszych, którzy uznają, że rozpoczyna się u ciebie „choroba duchowa” i potrzebujesz pomocy i zachęt do głoszenia. Po pół roku nieskładania tego raportu stajesz się nieczynnym głosicielem.  Osoba taka nie jest uznawana za dobre towarzystwo i wzór do naśladowania, nie może też brać udziału w pewnych zajęciach w społeczności. Spotyka cię więc pewnego rodzaju kara.

Z rozmów ze znajomymi Świadkami wiem też, że mężczyzna chcący pełnić w danym zborze ważniejszą funkcję, czyli zostać sługą pomocniczym lub starszym, musi się bardziej przykładać do głoszenia, krótko mówiąc wyrabiać pewne „normy”. Możemy więc mieć w danym zborze dwóch młodzieńców. Jeden z nich będzie miał szczerą chęć pomagania, zrobi zakupy starszej osobie ze zboru, pomoże w pracach porzadkowych znajomemu,  ale nie będzie wyrabiał odpowiedniej ilości godzin. Drugi oszukując państwo siedzi na rencie więc ma czas na głoszenie. Ale głosić musi dużo więc, nie zdąży pomóc staruszkowi w zakupach – bo głosi. W takim sprawozdaniu wpisujesz jednak suche liczby – ile godzin poświęciłeś na głoszenie, ile publikacji rozpowszechniłeś, ile filmów odtworzyłeś.  Który zostanie wybrany? A jeśli ma rodzinę, to jej członkowie również muszą się wykazywać odpowiednimi wynikami.

Często na spotkaniach Świadków mówi się wprost, kto jest uznawany za dobre towarzystwo. Pionierzy, czyli osoby które głoszą minimum 70 godzin miesięcznie, misjonarze, czyli ci którzy wyjechali głosić do innych krajach, nadzorcy podróżuący – ogólnie te osoby, które dużo głoszą. Tworzy się więc swoista presja i podział na tych lepszych oraz tych „słabszych duchowo”.

Jak często powinien więc głosić przykładny Świadek? No, takie minimum to zazwyczaj wyruszanie do służby z całym zborem z sobotniej zbiórki. Jak pójdzie też w niedzielę to świetnie. A jak umawia się także w tygodniu to rewelacja. Do tego dochodzą różne przemówienia oraz kampanie, w których zachęca się do zwiększenia czasu spędzanego na głoszeniu. Dość szybko można dojść do wniosku, że pozostaje ci bardzo mało czasu dla ciebie i twojej rodziny. A przepraszam, przecież można raz w tygodniu wyjść z żoną na chodzenie po domach i to jest najlepszy sposób budowania więzi małżeńskich.

Pytania od was

Jak Świadkowie reagują na niemiłe albo wręcz agresywne reakcje na głoszeniu?

Oczywiście praktycznie każdy nie lubi takich reakcji względem siebie. Nie jest to miłe bez względu na sytuację czy powód i wewnętrznie cierpią. Ale dużo zależy od charakteru danej osoby. Ci „słabsi duchowo” bąkną pod nosem o śmierci w Armagedonie. Ci wierni organizacji uznają to za dowód ich słuszności. W końcu mieli być prześladowani. Dlatego naprawdę nie warto się awanturować. To tylko ich zachęci 🙂 Często powtarzają do siebie, po takiej sytuacji: „Skoro lew ryczy, to znaczy, że owca jest blisko”.

Owca – czyli potencjalny zainteresowany, który zostanie świadkiem. (Bo ci co nie słuchają to nazywani są kozłami)

Lew – to Szatan … szatan chce świadkom przeszkodzić w głoszeniu i przemawia przez tych awanturników

 

Kogo boją się Świadkowie na głoszeniu, czyli jak ich zbyć?

Mnie 🙂 Czyli osób, które świadomie odeszły od nich. Jesteśmy dla nich najgorszym złem. Jeśli powiesz, że jesteś ateistą/buddystą/płaskoziemcą tylko ich zachęcisz do przyjścia przygotowanym następnym razem. Na nic się zda mówienie: „mam swoją religię”, „nie mam czasu” – na każdą taką wymówkę mają przygotowany zestaw odpowiedzi.

Lifehack

Powiedz, że jesteś odstępcą. Byłeś świadkiem ale wszystko co uczą to kłamstwa i chętnie im pokażesz kłamstwa w ich biblii. Będą cię omijać szerokim łukiem a ty będziesz mieć spokój 😉

Jak reagują na spotkanych znajomych?

Znów zależy od osobowości. Ci, którzy są w organizacji tylko z musu (rodzina) może się zawstydzą i szybko zbyją temat. Dla tych prawdziwych Świadków i tak jesteś tylko jakimś tam znajomym „ze świata” i raczej nie będzie ci poświęcał za wiele myśli. W końcu i tak zginiesz w Armagedonie. Bardzo trudne jest do dla młodych, którzy czesto obawiają się spotkania kolegów szkolnych. Zwyczajnie wstydzą się tego, że to robią, a często są z tego powodu przedmiotem drwin w szkole – bardzo trudno być innym w młodym wieku.

 

Widzicie więc co naprawdę kryje się w umyśle przeciętnego świadka pukającego do waszych drzwi, gdy przeciągacie się w łóżku w sobotni poranek. Może zamiast wściekać się na nich – poczujcie odrobinę żalu i współczucia. Cieszcie się tym, że was nikt nie zmanipulował do tego stopnia, że bylibyście gotowi „łazić” po domach zamiast spędzić czas z własną rodziną czy bawić się z dziećmi. Może skorzystacie z mojej rady i pokażecie, że można być szczęśliwym nie będąc świadkiem Jehowy.

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
13 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
13
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x