Książka, która mogłaby się nie kończyć: Korona śniegu i krwi.

Published by Sara on

Nie jestem na bieżąco z polską literaturą. Bynajmniej nie znaczy to, że takiej nie czytam. Wręcz przeciwnie! Jednak odkąd pamiętam, uwielbiałam korzystać z biblioteki. Tam wybór jest dość spory, ale raczej wolałam myszkować pomiędzy półkami niż wyczekiwać nowości. Obecnie mam mniej czasu na czytanie i raczej staram się budować własny księgozbiór – po ślubie zostawiłam wszystkie moje nastoletnie lektury u rodziców, kiedyś będę je zachwalać moim córkom. Znów jednak nie trzymam ręki na pulsie: mam długą listę książek, które bym chciała kupić i biorąc pod uwagę jej ciągłe wydłużanie się, raczej nigdy nie zejdę do zera.

Pewnie to jest powodem, dla którego nie poznałam wcześniej prozy Elżbiety Cherezińskiej. Ostatecznie trafiłam na autorkę zupełnie przypadkiem: jechałam z mężem gdzieś samochodem i w radio przeprowadzano z nią wywiad. Pod jego wpływem wyciągnęłam telefon i zamówiłam pierwszą część trylogii Odrodzone Królestwo – Koronę śniegu i krwi. Kilka dni później zaczęłam czytać tę powieść i przepadłam.

Na początku trudno mi było zrozumieć, dlaczego książka, której akcja dzieje się w dość nieciekawym okresie, jest takich hitem. A może to tylko mgliste wspomnienia z mojej edukacji historycznej. Pamiętam, że dokładnie omawiano początki państwa Polskiego, potem szybka przebieżka po następnych wiekach aż do Jagiellonów, którzy znów zasługiwali na więcej uwagi. Rozbicie dzielnice i walka o ponowne złączenie Królestwa Polskiego nie przedstawiano nam jako fascynujący czas. A Cherezińska zrobiła z tego polską wersję Gry o Tron, tchnęła życie w historyczne postaci i oprószyła to wszystką szczyptą fantastyki. I wyszło jej to bardzo dobrze.

Mamy więc końcówkę XIII w. Ziemie polskie rozbijane są na coraz mniejsze księstwa. Na żyzną krainę apetyt i pazury ostrzy sobie król czeski oraz władcy Brandenburgii. Polscy książęta nie trzymają sztamy praktycznie przez cały czas pozostając w konflikcie. W ich piastowskich wojenkach zdarzały się przypadki otruć czy porwań połączonych z więzieniech. I tu na arenę wchodzi jeden z głównych bohaterów, Przemysł II, książe poznański. Można by rzec, że idealny kandynat na króla: prawy i sprawiedliwy, ale też waleczny rycerz. Wierny przyjaciel, który z druhami będzie biesiadował całą noc. Kochający mąż i mężczyzna, który wielbi kobiety. A przede wszystkim wierzący w koronę i rozumiejący jej znaczenie. Przemysł będzie musiał rywalizować o władzę ze swoim krewniakiem, Henrykiem władającym na Śląsku. Tego Cherezińska przedstawiła jako niezwykle charyzmatyczną i fascynującą postać: wyrafinowany i z żyłką artystyczną, ale jednocześnie nie wachający się przed niczym. Pomiędzy nimi kręci się lekceważony Karzeł, młody Władysław, któremy później nadadzą przydomek Łokietka.

Gdyby Korona śniegu i krwi zawierała jedynie opis historycznych i politycznych rozgrywek, raczej nikt by tego nie chciał czytać. Autorka kronikarskie fakty dopełniła wartką akcją a w postacie tchnęła życie. Lubię myśleć, że gdyby dzisiaj żył Sienkiewicz, który okazałby się feministą, to by właśnie tak pisał.

No właśnie, feminizm. Nie znamy za dobrze pierwszych polskich władczyń, a tu Cherezińska naładowała nam swoją książkę cudownymi kobietami. Są takie, które na równi z mężczyznami knują i nie zawachają się zadać śmiertelnego ciosu by osiągnąć swój cel, a robią to za pomocą wszelkich dostępnych środków, nawet własnego ciała. Są kochające żony i troskliwe matki, które rodzą dzieci na swoich zasadach i z pewnością siebie. Są święte, które już za życia zaczęły posługiwać się swoją mocą. I dla odmiany są też kobiety służące Matce-Mokoszy, które ze łzami patrzą na kościoły pobudowane w miejsce dawnych pogańskich świątyń.

Zestawienie kiełkującego chrześcijaństwa w Polsce z dawnymi wierzeniami jest jednym z ciekawszych wątków. Po stronie pogańskiej mamy głównie kobiety wielbiące naturę i pragnące pokoju. Nowa wiara nie jest przedstawiona zbyt chlubnie: kapłani niedbający o wiernych, biorący łapówki i utrzymujący własne domy uciech. Mocno też widać mariaż pomiędzy polityką a religią. Są jednak pozytywne wyjątki np. w postaci przesympatycznego kościelnego kantora Jakuba Świnki, który ma niejedną tajemnicę do odkrycia.

Jeśli lubicie powieści historyczno-przygodowe z nutką fantastyki, to jest to idealna książka dla was. Ja potrafiłam czytać ją do późnej nocy by potem końcówkę dawkować sobie w małym dawkach, bo nie chciałam, żeby się skończyła. Już dawno tak nie miałam z żadną książką i dlatego dziś na blogu macie recenzję Korony śniegu i krwi. Wewnętrzny obowiązek spełniony. Mogę się brać za drugą część 🙂

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
3
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x