Ta firma mnie wykończy! 7 powodów by nie zakładać własnego biznesu!

Z zazdrością patrzysz na fejsbukowy status Joli. Jolanta rzuciła pracę w korpo. Ciepły i bezpieczny etacik zamieniła na wolny zawód. Teraz spełnia swoją pasję: dzierga szydełkiem kokony do noworodkowych sesji fotograficznych. Też byś tak chciała. Masz dość wrednego szefa, Hani z księgowości i tego, że nikt nie myje po sobie ekspresu do kawy. Własna firma to jest myśl!
Zanim jednak porzucisz swoją bezpieczną przystań oraz stałą pensję, zobacz na co się piszesz.
- Pomysł. Zawsze chciałaś być fryzjerką i posiadać własny salon? Czy jednak twoje miasto przyjmie z entuzjazmem kolejną pseudo stylistkę z odzysku? Czym się wyróżnisz i jak przyciągniesz klientów? Jak sprawić by porzucili dla ciebie beznadziejną konkurencję? Konkurencja zawsze jest gorsza niż twoje usługi, to oczywista. Nie rozumiesz tylko dlaczego wciąż mają klientów, a ty jakoś nie.
Godzinami wymyślasz logo i komponujesz ofertę. Inwestujesz w stronę internetową i ulotki wydając grube pieniądze w monopolowym. Wiadomo, syn kuzynki wujka Staszka skończył ASP, to co będziesz do profesjonalistów szła. Młody za flaszkę zrobi! - Papierologia. Jednak wypadałoby być w zgodzie z polskim prawem. I tak latasz po urzędach i załatwiasz, co trzeba. Może uda się jakąś dotację wyprosić? A ile z tym łażenia i załatwiania wie tylko ten, kto to przeżył.
- Ten, którego imienia nie wolno wymieniać. Czyli Urząd Skarbowy. Od teraz co miesiąc z bólem serca będziesz grzecznie oddawać ciężko zarobione pieniądze. Niby pracując u kogoś też oddawałaś, ale jakoś tak mniej to czuć. A tu Vat, a to podatek dochodowy, o ZUSie nie wspomnimy nawet. Zainwestuj w segregatory i pilnuj faktur. Na pewno zdarzy ci się nieraz obudzić z przerażeniem w środku nocy i w biegu robić przelew, bo termin wzywa.
- Zapomnij o urlopie.Nie ma cię w pracy, to nie masz pensji, proste prawda? Poza tym nikt nie dopilnuje firmy tak jak ty. Przekładasz więc co chwila wyjazd, bo teraz sezon ślubny i klientek dużo. Potem masowo przychodzą babcie na trwałą, co by na grobach ładnie się prezentować. Potem to Boże Narodzenie, Sylwester, Karnawał i studniówki. Zawsze coś. Urlop poczeka.
- Kochani pracownicy. Stało się! Dorobiłaś się pracownika! Teraz wreszcie odpoczniesz i pojedziesz na ten urlop, co to go odkładasz od dwóch lat. A figę! Bo ta Kaśka po technikum fryzjerskim, to może i robi dobrą kawę, ale ogólnie to jakaś mało kumata jest. Nie wspomnisz nawet o niezadowolonych klientach, bo ta ścieniować włosów nie potrafi.
- Ciągły stres i zmęczenie. Nie dosypiasz, bo wrzucasz najnowsze fryzury na swój fanpage. Zamiast liczyć barany, zastanawiasz się jak zdobyć nowych klientów. A tu jeszcze rozliczyć się trzeba. Do tego padasz z nóg, bo nie masz chwili przerwy w pracy. Zostaw Kaśkę na chwilę samą, a już babola strzeli i tracisz kolejną klientkę.
- Cierpią twoje relacje. Raczej bywasz niż jesteś w domu. A jak jesteś to warczysz na innych Bo zmęczona. Bo zestresowana. Bo martwisz się o przyszłość. Bo się klientka na tobie wyładowała. A idź pani z takim biznesem!
A wy jak pracujecie? Prowadzicie własną działalność czy może jesteście pracownikami? Co waszym zdaniem jest lepszym rozwiązaniem?
Ps. Wpis powstał „na fazie” ogólnego zmęczenia i tęsknotą za urlopem.