Broadchurch – serial, który musisz obejrzeć.
Jaki powinien być dobry serial? No, cóż…Idealnie byłoby gdyby miał wartościową i ciekawą fabułę. Fajnym plusem byłoby wzbudzenie w nas jakiś uczuć, po obejrzeniu odcinka. W końcu skoro i tak spędzamy czas przed ekranem, to niech to będzie ciekawe, a nie stanowi odmóżdżającej papki. Dołóżmy do tego dobrą grę aktorską (brytyjski akcent nie jest obowiązkowy, ale stanowi miły dodatek), piękne widoki w tle i mamy Broadchurch – brytyjski serial, który dopiero co debiutuje u polskich oglądaczy seriali. Stanowczo za późno!
Fabuła? Kryminalna, ale poprowadzona bardzo spokojnie, wręcz sielankowo. W małej, angielskiej mieścinie zostaje znalezione ciało chłopca. Kto mógł zabić dziecko w miejscu, w którym wszyscy się znają, większość grzecznie chodzi w niedzielę wysłuchać nabożeństwa, a następnie wspólnie spotykają się na obiedzie? Sprawę próbuje rozwiązać przyjezdny detektyw, gnębiony porażkami z przeszłości, a pomaga mu miejscowa policjantka, której trudno dopatrzyć się w sąsiadach nieczystych intencji.
Przez osiem odcinków wraz z głównymi bohaterami prowadzimy śledztwo i odkrywamy tajemnice mieszkańców Broadchurch. A nie każdy z nich jest takim porządnym obywatelem, za jakiego uznają go sąsiedzi. Różne ciemne sprawki wyjdą na jaw, co spowoduję zmianę nastrojów w miasteczku.
Największe zalety tego serialu? Spokój w wprowadzeniu fabuły. Widzimy rozpacz rodziców po stracie dziecka. Obserwujemy, jak nie mogą się pogodzić z tą straszną sytuacją. Reżyser przybliża nam losy podejrzanych. Próbujemy rozwikłać zagadkę, a jednocześnie podziwiamy piękną i surową angielską przyrodę, w otoczeniu której kręcono serial.
Dobrą robotę robią też aktorzy, a w szczególności wysunięta na pierwszy plan para detektywów. Detektyw sierżant Ellie Miller ma idealną rodzinę, jest lubiana w miasteczku i przyjaźni się z rodzicami zamordowanego chłopca. Do podejrzanych podchodzi bardzo łagodnie i widać, jak odkrywanie ich sekretów łamie jej wiarę w ludzi. Za to przyjezdny inspektor Alec Hardy sceptycznie podchodzi do każdego związanego ze sprawą. Nie waha się zadawać trudnych pytań, ale też…popełnia błędy. I chociaż z postawy przypomina Sherlocka Holmesa albo Dr House’a, to właśnie jego powolne składanie wszystkich elementów i niedostrzeganie niektórych szczegółów są największą zaletą tej produkcji.
Serial wciąga i stanowi pewien paradoks: serce bije szybciej, bo próbuje się rozwikłać zagadkę, a jednocześnie Broadchurch jest zrobione w bardzo spokojny, relaksujący wręcz sposób. Nie ma tu strzelanin, czy scen seksu. Wszystko opiera się na relacjach międzyludzkich i prywatnych dramatach. A te są pozornie niezauważalne, choć przecież mają ogromną siłę. Jak fale obmywające plażę w Broadchurch.