4 różne stycznie
Parę lat temu w styczniu moje życie całkowicie zmieniło kierunek. Od tego czasu każdy kolejny styczeń to czas, kiedy zastanawiam się jak by wyglądało moje życie gdyby nie styczeń 2011. Co wydarzyłoby się w styczniu 2012, 2013 i dziś w 2014? Nikt by mi nie skakał po brzuchu wrzeszcząc: „Mamo, obudź się”. Moja torebka nie zostałaby by wymazana moją ulubioną czerwoną szminką a karnisz w pokoju wciąż byłby przyczepiony do ściany, bo nikt nie wpadły na pomysł by owinąć się w firankę i kręcić dookoła. Strasznie nudno by było…
STYCZEŃ 2011
Zachodzę w ciążę. Większość miesiąca spędzam w błogiej nieświadomości. Jeszcze nie wiem, że nazwiemy ją MAJA ale jestem przekonana, że to będzie dziewczynka…
STYCZEŃ 2012
Maja ma 3 miesiące. Wiele moich rodzicielskich postanowień odjechało do krainy zwanej ” Nieżyciowe rady mające wprowadzić młodych rodziców w kompleksy „. I tak śpimy z dzieckiem, karmię na żądanie a nie 3 godziny ( naczytałam się Tracy Hogg w ciąży ) i podejmujemy pierwsze, nieśmiałe jeszcze, próby noszenia małej w chuście. Latem będziemy śmigać już na długie spacery. Przekonuję się, że karmienie piersią nie jest takie straszne i na własnej skórze odkrywam czym jest rodzicielstwo bliskości.
STYCZEŃ 2013
Biega po całym domu siejąc zamęt i zniszczenie. Strzela focha, gdy się jej na coś nie pozwoli. Powoli tworzy pierwsze słowa. Uwielbia się przytulać i nie zaśnie bez trzymania mojej ręki lub ojca.
STYCZEŃ 2014
Ma dwa lata i 3 miesiące. Śpiewa przez cały dzień i zmusza mnie do tego samego. Patrzę na nią gdy siedzi same przy stole i zajada „obiadek”, podany koniecznie na miseczce z Peppą, i nie mogę uwierzyć, że 4 stycznie temu był to zaledwie zlepek komórek. Dla wielu osób, coś czego można się pozbyć bez wyrzutów sumienia. Patrzę jak rośnie i się rozwija i cieszę się, że dostałam taki piękny dar…