O wtrącaniu się
Do tej pory krytyka mnie omijała. Starsze panie nie krzywiły się na widok chusty; nie było też „terroru czapkowego” ani haseł: bo jej nóżki zmarzną. Oczywiście i Mama, i Babcia i Teściowa nie raz udzielały swoich rad, z niektórymi się zgadzałam z innymi nie, jednak nie traktowałam ich słów jak wtrącania się. W końcu, jeśli coś radzą, to z dobroci serca. Co innego, ktoś obcy. Wtedy złoszczę się bardzo ( inna sprawa, że tego nie okazuje ale pracujemy nad asertywnością, pracujemy).
Dzisiaj w czasie spaceru postanowiłam odwiedzić moją Mamę w pracy. Maja była już trochę znudzona więc postanowiłam jej kupić w sklepie wodę niegazowaną z dzióbkiem, bo pewnie jej się pić chciało. Przy okazji poprosiłam o zapiekankę na ciepło. Tak, wiem, że niezdrowe i że to sama chemia ale czasami mam ochotę się potruć :p Pani stojąca za mną nagle stanowczym głosem zwraca się do mnie: Niech pani tylko tego dziecku nie kupuje!.
Zatkało mnie.
Raz, że w zapiekance są pieczarki; dwa, że do najzdrowszych przekąsek to nie należy więc dla mnie było to oczywiste, że dziecku nie dam.
A nawet gdybym dała jej tą zapiekankę ( poznałam mamę, która 4 miesięcznej córce codziennie dawała danonki więc chyba mnie nic nie zdziwi), to byłaby to tylko moja sprawa. No, moja, Majki i jej brzuszka.
Jeśli ktoś przede mną kupuje papierosy, to nie krytykuje jego zakupów. Dla mnie palenie to świństwo ale przecież każdy ma wolną wolę 🙂
Całą sytuacją nie przejęłam się zbytnio. Ot, ciekawostka do napisania na blogu. Za to zaczęłam się zastanawiać, jak często inne matki są krytykowane. A „złe” według innych może być wszystko: od sposobu karmienia na wyborze metody wychowawczej kończąc. Mam też prawo do swojego zdania i uważania, że dla mojego dziecka i mnie dane rozwiązania są najlepsze a jeśli ktoś robi inaczej, to dlatego, że dla jego dziecka inny sposób jest najlepszy.
Ps. A może powinnam się cieszyć, że coraz większa ilość społeczeństwa zwraca uwagę na to, co wkłada do ust? Tylko dlaczego ta pani musiała patrzeć też na moje? 😉