Pieczarkowy gulasz – wegetariański.
W te zimne, styczniowe dni nie mogę się oprzeć rozgrzewającym gulaszom. Nazywam je tak, chociaż te moje dania raczej nie odpowiadają technicznej definicji gulaszu. Po prostu idę do kuchni, patrzę co mam w lodówce, co mam na blacie i staram się z tego stworzyć coś, co będzie pyszne. Czasem wyjdzie, czasem nie…Tym razem postawiłam na pieczarki razem ze swojską marchewką i cebulą. Wyszło! I było pyszne!
2 duże cebule
5 marchewek
2 łodyżki selera naciowego
2 ząbki czosnku
300 g pieczarek
około 3 łyżki oliwy
1 litr bulionu warzywnego
Przyprawy: sól, pieprz, cukier, liść laurowy, ziele angielskie, curry, bazylia, słodka papryka
W garnku rozgrzej 2 łyżki oliwy. Wrzuć do tego pokrojoną w kostkę cebulę. Ja lubię w tym momencie dodać szczyptę cukru do cebuli, żeby się fajnie skarmelizowała, ale spokojnie możesz z tego zrezygnować. Niech się cebula smaży na brązowo, a ty w tym czasie obierz i pokrój marchewki, selera i czosnek. Dorzuć to do cebuli i niech to się razem dusi. W tym czasie na patelni znowu rozgrzej oliwę i usmaż na niej pieczarki – u mnie były duże grzyby więc je pokroiłam na osiem części. Jeśli masz mniejsze, po prostu porozrywaj je palcami, co będziesz sobie życie utrudniać. Dołóż pieczarki do gara, dolej bulionu. Niech to sobie wszystko pyrkoli na wolnym ogniu przez jakieś pół godziny. W tym czasie zrób sobie kawę i poczytaj „Historię pszczół”, albo co tam masz pod ręką. Co jakiś czas przemieszaj gulasz dorzucając jednocześnie przyprawy.
Jeśli chcesz możesz doprawić go dodatkowo sosem sojowym – ja zrezygnowałam, bo docelowo Leosia miała zjeść marchewki z gulaszu. Możesz też użyć jakiejś śmietany/jogurtu/mleczka kokosowego – co lubisz. My gulasz zjedliśmy z kaszą gryczaną, ale jeśli masz ochotę użyj ryżu, makaronu albo po prostu zjedz go zagryzając dobrym chlebem.