Migawki Ciążowe i czym jest Body Shaming.

Zasypana pracą zaniedbałam blog. Dzisiaj rozpoczynam szósty miesiąc ciąży i pomyślałam, że to dobra okazja by zdać relację z USG połówkowego oraz innych ciążowych drobnostek.
USG połówkowe i badania
Tydzień temu całą trójką, a właściwie czwórką wybraliśmy się na połówkowe USG. Pomyślałam, że to dobra okazja by „pokazać” i urzeczywistnić Mai siostrę. I faktycznie, machające rączki i nóżki widoczne na ekranie telewizora zrobiły na niej wrażenie. Jeszcze częściej opowiada o dzidziusiu i o tym, jak będzie się nim opiekować. Myślę, że szykuje nam się prawdziwie siostrzana relacja.
Niestety, tym razem nie udało się złapać odpowiedniego zrzutu USG by potem przerobić je na 3D. Może przy następnej wizycie.
Nie będę was też zanudzać technicznymi danymi. Nasza młodsza pociecha rośnie zdrowo, wszystkie narządy ma na miejscu sprawnie działające. Osiągnęła zawrotną wagę 300 g (norma na tym etapie) i nadal jest dziewczynką. Co prawda, wciąż słyszę historię znajomych znajomych, o tym jak to przy porodzie wyszła inna płeć. Wiadomo, że nie mam 100% pewności, ale dzisiejszy sprzęt pozwala na o wiele więcej niż te sprzed 15 lat. Mój doktor mi zawsze wszystko tłumaczy, ale nawet bez niego, jestem w stanie rozpoznać kości nóg, czaszkę, paluszki…A przecież jestem laikiem! Szykujemy się więc na dziewczynkę i najprawdopodobniej nazwiemy ją…Lea.
Kwestia imienia
Mieliśmy mały problem z imieniem. Maję „poczuliśmy” od razu. Nie wiedzieliśmy jeszcze, kto siedzi w brzuchu ale już myśleliśmy o niej jako o Mai. Teraz intuicja milczała. Jakoś tak przypadkiem wypłynęła ta „Lea” i już została. Pasuje nam długością do Mai i według nas dobrze komponuje się z naszym nazwiskiem. Jest międzynarodowe i przyjemnie brzmi po angielsku („Lija”). Ma pochodzenie biblijne, a po łacinie oznacza „lwicę”. Kojarzy się z Gwiezdnymi Wojnami. No i Maja nie dopuszcza żadnego imienia 😉

Oba zdjęcia zostały zrobione w 21 tygodniu. Na tym na dole jestem po całym dniu pracy i po zjedzeniu chińszczyzny 😉
Body Shaming w ciąży
Ze smutkiem zauważam, że w Internatach rozgościł się na dobre ciążowy body shaming (ocenianie kogoś na podstawie wyglądu np. „Ona jest za chuda”; „Mógłby schudnąć” etc). Widać to zwłaszcza na Instagramie: licytacje by przytyć jak najmniej, by ten brzuszek był jak najmniejszy. Oczywiście, przyświeca temu szlachetny cel – jak najszybszego powrotu do formy.
Słucham się mojego lekarza, który twierdzi, że dobrze jest przytyć mniej niż 13 kilo. Bo łatwiej się tę ciążą znosi. Bo poród może być lżejszy. Generalnie im mniej, tym lepiej – to fakt. Ale wydaje mi się, że Instagramowe panienki zapomniały o najważniejszej kwestii.
Każda ciąża jest sprawą mocno indywidualną i np. wygląd i wielkość brzucha niekoniecznie zależy od wagi. Z Mają przytyłam 13 kilo, teraz mniej niż 4. W obu ciążach brzuch poszedł mi mocno do przodu – widocznie taką mam budowę ciała.
Są dni, gdy wyglądam jakby w ogóle w ciąży nie była. Są też dni, że woda zatrzyma się w organizmie przez co puchnę i siłą rzeczy wyglądam grubiej. Albo po prostu tuż przed zrobieniem zdjęcia jadłam kolację. Albo założyłam luźniejszą sukienkę, w której siłą rzeczy wyglądam na większą – sukienka, którą mam na zdjęciach, już czeka na jeszcze większy obwód mojego brzucha 😉
Dlaczego o tym piszę? Wiecie, mnie generalnie te licytacje nie ruszają. I tak uważam, że mam niezwykłe szczęście, bo nie dość, że nie mam problemu z zajściem w ciążę, to jeszcze znoszę je bez większych problemów – i znów, żadna w tym moja zasługa. Wiem jednak, że znajdą się dziewczyny, które przejmą się swoim ciążowym wyglądem i przestaną się cieszyć tym pięknym stanem. Albo zamiast w spokoju poznawać się z nowo narodzonym dzieckiem, ruszą w pogoń za idealną figurą. Także głowa do góry! To, że nie macie doczepionej piłeczki, nie znaczy, że jesteście gorszymi matkami!
Jak wy czułyście się w swoich ciążach?
- Nasza biurowa fototapeta – fototapet.pl 2. Sukienka ciążowa i do karmienia – mamadama.pl 3. Usta – KOBO. 4. Reszta makijażu – Zapach Natury