7 sposobów by nauczyć dziecko jeść słodycze

Published by Sara on

Jednym z wielu rodzicielskich problemów jest krucjata przeciwko słodyczom. Często i słusznie sami zdajemy sobie sprawę, że im mniej tym lepiej, bo z nadmiaru cukru jeszcze nic dobrego nie wynikło. Co chwila spotykamy się też z różnymi zaleceniami w Internecie, czasopismach lub u doktora. Od całkowitych zakazów, do pełnego samowolki: a niech je, przecież nie ja będę się męczyć z jej późniejszą nadwagą, prawda?

Będę okrutna: nie zamkniesz dziecka w klatce i tym samym nie odseparujesz go całkowicie od słodyczy. Może więc zamiast co chwila zakazywać, warto nauczyć potomka zdrowego stosunku do słodkiego? Bo przecież każdy z nas od czasu do czasu ma ochotę na łakocie. I tak, wiem o tym twixie, który pożarłaś w kuchni, gdy dziecko spało.

1. BLW

BLW to skrót angielskiej frazy baby-led-weaning, tłumaczona niedosłownie na język polski „bobas lubi wybór”. W praktyce oznacza to, że siedzący kilkumiesięczniak nie je papek ze słoika, tylko razem z rodziną uczestniczy w posiłku. Może brzmi makabrycznie, ale dość dziś wspominam dziewięciomiesięczną KoCórkę pomazaną sosem pomidorowym i bawiącą się długim makaron spaghetti.

Dlaczego BLW się przydaje? Maluch od początku poznaje różne faktury posiłków i rozpoznaje ich prawdziwy smak. Dodatkowo wpływa to dobrze na nasze przyzwyczajenia. My dzięki BLW w końcu ostatecznie pozbyliśmy się kostek polepszających smak. Poza tym bardziej prawdopodobne, że podasz dziecku pokrojone na kawałki owoce niż batoniki – chociaż znam przypadki, gdy czteromiesięczniak był karmiony danonkami.

2. Im później, tym lepiej.

Twoja ochrona antysłodyczowa najbardziej skuteczna jest do ukończenia przez potomka 18 miesięcy. Mniej więcej. Gdy dziecko zaczyna się pewnie poruszać na własnych nogach i ma odwagę puścić maminą spódnicę, nagle jak grzyby po deszczu wyrastają osoby, które wciskają mu w małe rączki czekoladki, landrynki i ciągnące się krówki. Oczywiście, takie incydenty zdarzają się wcześniej, ale póki młode wisi na cycu i nie puszcza cię na krok, możesz to kontrolować. W idealnym świecie wszyscy najpierw pytaliby rodzica, czy mogą poczęstować czymś dziecko. Nie zrozumcie mnie źle – mi nie przeszkadza, że KoCórka zje tego batona czy ciastko (tylko landrynkom mówimy stanowcze nie). Są jednak dzieci, które mogą być uczulone na orzechy, czekoladę, gluten…I co się stanie, gdy maluch skubnie nafaszerowanego potencjalnymi alergenami batonika? No właśnie.

3. Prowadź się przykładnie.

A właściwie jedz słodycze odpowiedzialnie. Dzień bez batona lub ciasta, to dzień stracony? Uważaj. Dzieci są świetnymi obserwatorami i zasłużysz na łatkę hipokrytki w oczach własnego syna, jeśli zabraniasz mu czegoś, co sama pochłaniasz kilogramami.

4. Ogranicz maksymalnie cukier.

Po co? Przecież od czasu do czasu nie zaszkodzi. Może i tak, ale pamiętaj o jednym: w pewnym momencie nie będziesz w stanie kontrolować tego, że poza kilkoma szklankami słodzonego napoju, twoja córka zjadła 5 cukierków, które dostała od cioci. Rezygnacja z takich napojów wyjdzie tylko na dobre, bo młode przyzwyczajone do smaku wody, samo z siebie w przyszłości wybierze dobrze.

Żeby nie było, że jestem taką idealną matką roku (nie jestem) przyznam się, że mamy problem z jogurtami. Młoda uwielbia owoce przetwory mleczne i z bólem stwierdzam, że wszystkie zawierają cukier. Alternatywą jest jogurt naturalny, za którym KoCórka nie przepada lub miksowanie takiegoż jogurtu ze świeżymi owocami. To jednak wiąże się z dodatkowym czasem i pracą. A mi się nie chce…Postanowiłam jednak zrezygnować z kupowania słodzonych jogurtów posiłkując się nimi tylko w sytuacjach awaryjnych. A dla KoCórki zamiast danonków poproszę o malinki lub borówki (uwielbia!).

5. Razem gotujcie.

W pewien sposób, to przeniesiecie BLW na nowy poziom. A same przyznajcie się przed sobą ile potraw gotujecie w dany sposób, bo tak mama robiła? Nasze młodociane przez obserwację zapamięta to, że cukru wcale nie trzeba sypać tak dużo, że można go zastąpić miodem albo innym zamiennikiem. Nauczy się, że apetyt na słodkie można zaspokajać w zdrowy sposób. Ot, dzisiaj KoCórka zmiksowała twarożek z miodem i truskawkami, a potem z przyjemnością zjadła zrobiony przez siebie deser. No dobra, ja pomagałam jej trzymać mikser.

6.Tłumacz.

Jesteśmy w sklepie. „Mamo, kup mi to ciastko”. Mogę:

a)kupić i mieć spokój

b)nie kupić, „bo nie”

c)powiedzieć mojej prawie czteroletniej córce, że te ciastka zawierają dużo cukru a poza tym w przedszkolu na podwieczorek był budyń, więc…ale w zamian zrobimy w weekend razem ciasto.

Odpowiedź „c” zazwyczaj działa, chociaż zdarza się, że po prostu kupuję jej to ciastko, bo…

7.Kontroluj ale zachowaj równowagę.

Zawsze gdy odbieram młodą z przedszkola, sprawdzam jakie było menu na dany dzień. W jej przedszkolu rzadko kupują gotowe słodycze na podwieczorek. Często podają budyń, kisiel albo niesłodkie kanapki. Dzięki temu wiem, że w danym dniu, możemy skoczyć na szejka, albo że lepiej odpuścić. Do domu praktycznie nie kupuję słodyczy więc nie ma pokusy. Chce się słodkiego? Robię naleśniki albo szybkie muffinki.

Oczywiście, nie popadam w przesadę. Ktoś wpadł z wizytą lub my jesteśmy u kogoś i na stół wjeżdżają delicje albo inne jeżyki. Nie chowam ich nagle przed dzieckiem. Może się częstować, no chyba że wyraźnie zaczyna przeginać z ilością wchłanianych kalorii.

Póki w sklepie wkłada do koszyka jabłka a ignoruje stoiska z ciastkami (zazwyczaj), to chyba nie jest źle, co?

Dajcie znać, jak wy uczycie swoich dzieci jedzenia słodyczy.

A jeśli chcecie być na bieżąco z KoCórkowymi przygodami, których nie ma na blogu – polubcie stronę na Facebooku.


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
12 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
12
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x