Masz tylko sześć lat.
Pamiętam, gdy pierwszy raz trzymałam ją w ramionach. Maleństwo z czarnymi włoskami, mniejsze od naszego kota. Pamiętam jej zapach, jej cichutki płacz i jej pierwsze uśmiechy. Pamiętam, jak karmiłam ją piersią i sugestie innych, żebym już odstawiła. Bo pewnie będę karmić wiecznie. Nie karmiłam do osiemnastki, nie karmiłam nawet dwóch lat. Odstawiła się sama z siebie, z dnia na dzień, mając osiemnaście miesięcy.
Pamiętam jej zapach, gdy z nami spała. Pamiętam też komentarze, według których pewnie nigdy nie zacznie spać sama w łóżeczku. Mówiłam sobie, że teraz jest taka malutka, tak szybko urośnie, ani się obejrzę i wbrew czarnym wizjom innych pozwoliłam jej na spanie z nami. Odkąd ma cztery lata zasypia i śpi sama.
Pamiętam przestrogi, by nie nosić w chuście. Pewnie skończę dźwigając w swoim niebieskim pasiaku nastolatkę. Tymczasem intensywność noszenia drastycznie spadła wraz z drugimi urodzinami, a ostatni raz nosiłam ją na Chorwacji, tuż przed skończeniem przez nią trzech lat.
Pewnie nieraz słyszałyście słynne: nie rób tego czy tamtego, bo się przyzwyczai. I pewnie wy, podobnie jak ja, miałyście w głębokim poważaniu takie rady, wiedząc, że dziecko prędzej czy później dorośnie. Zawsze, gdy moja pierworodna miała trudniejszy dzień, była bardziej marudna, więcej płakała – tłumaczyłam sobie, że to tylko chwila, że zaraz będzie już duża i nie będzie mnie potrzebować.
Nie sądziłam jednak, że wspomniana chwila będzie tak krótka. W głowie miałam Maję – nastolatkę, która ma swoje sprawy, sama chodzi po mieście, odwiedza swoich przyjaciół. Tymczasem nie tak dawno moja starsza córka oświadczyła mi, że ona ma już sześć lat, jest duża i nie jest małym dzieckiem.
Wiem, że to tylko słowa. Wiem, że wciąż nas bardzo potrzebuje. Czeka nas jeszcze sporo tłumaczenia i uczenia jej życia. Właściwie z lekkiego, amatorskiego truchciku przeskoczyliśmy do pełnego przeszkód i zasadzek biegu wyczynowego. Prawdą jest, że małe dziecko to mały kłopot. Owszem, oporządzenie dziecka, które polega na zaspokojeniu podstawowych potrzeb bywa męczące. Zwłaszcza, gdy mamy pod opieką ząbkującego stwora a w związku z tym kilka nieprzespanych nocy. Jednak nijak ma się to do dramatu prawie sześciolatki, która pokłóciła się z koleżanką w przedszkolu.
Jedna z naszych córek potrafi się sama ubrać, umyć, zrobi sobie kanapkę. Świetnie bawi się sama i w grupie. Zasypia bez naszego udziału i nie budzi się w nocy na jedzenie. Druga jest całkowicie zależna od dorosłych. O ile opieka nad Leosią nieraz wiążę się z fizycznym zmęczeniem, to dbanie o emocjonalne potrzeby Mai i tłumaczenie jej zasad, według których żyją troszkę starsi od niej, może powodować ból głowy. Na przykład to, że nie zawsze się wszyscy lubią. Że czasem ludzie się rozstają. Że niektóre dzieci nie mają rodziców. Czym jest śmierć. A będzie tylko trudniej. Przyjdzie moment, gdy spodoba jej się jakiś chłopak. Będzie chciała iść na jakąś imprezę. Zrobić coś, co nam, jej rodzicom, niekoniecznie musi się podobać.
Pamiętam, jak w grudniu przeżywała trudniejszy okres. Często płakała, nie chciała chodzić do przedszkola. Przychodziła spać do nas w nocy.Teraz myślę, że mogło mieć to związek z moją depresją oraz pojawieniem się siostry. Była wtedy takim dzieciaczkiem-przedszkolaczkiem. Aż tu pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, nastąpiła zmiana. Jakby jej ktoś wgrał aktualizację systemu pewnej nocy. Niestety, my nie mamy bezpośredniego dostępu do panelu kontrolnego. Wyczuwamy zmianę, ale nie wiemy dokładnie, co się zmieniło. Trudno tu pisać o suchych faktach, bo sama zmiana jest delikatna, prawie nieuchwytna. Matka jednak czuje, że nie ma już w domu przedszkolaka tylko starsze dziecko.
Mówili mi, że nigdy się od piersi nie odechce. Mówili, że jak będę nosić i bujać, to się przyzwyczai i całe życie będę musiała ją nosić. Mówili, że nie przestanie z nami spać. Mylili się.
Miałam tylko sześć lat.