Supermoc

Published by Sara on

W dzieciństwie nie marzyłam o byciu księżniczką w opałach. Nie, nie dla mnie zamknięcie w wieży i czekanie na księcia. Żadna tam Roszpunka, czy inna Śpiąca Królewna. Jeśli księżniczka to najlepiej Leia z Gwiezdnych Wojen. Dziwnie to kontrastuje z moją wrodzoną niepewnością i nieśmiałością, której znacznie bliżej do czekania na ratunek – może właśnie dlatego tak bardzo chciałam być superbohaterką.

Czas mijał, bajki odeszły w zapomnienie. Ja zaś wciąż byłam jak ten ślimak bez skorupki, łatwa do zgniecenia. I może by to tak trwało dłużej, gdybym pewnego dnia…nie otrzymała supermocy!

Wiecie jak przebiega scenariusz typowego filmu o superbohaterach? Główna postać miota się bez celu pokazując jak bardzo nie nadaje się do życia. Przypadkiem okazuje się, że to on/ona teraz będzie bronił miasta/prał tyłki kosmitom albo robił inne, dziwaczne rzeczy. Oczywiście, początki nie są łatwe i nieraz dostanie porządnego kopa od Arcywroga (każdy superbohater ma swojego wroga), ale w końcu udaje mu się wygrać i wszystko kończy się dobrze.

I ja się tak miotałam bez celu, typowy looser, co to się nigdy nie odezwie. Aż pewnego pięknego dnia w październiku zostałam mamą. Nagle okazało się, że dla kogoś jestem całym światem, szczęściem i gwarancją bezpieczeństwa. Wraz z przemianą dostałam super silne ramiona, które zawsze przytulą i rozgonią wszelkie smutki. Jako superbohaterka jestem wytrzymała na deficyt snu: czasem trzeba walczyć z zapaleniem oskrzeli, czasem z ząbkowaniem. Ostatnio poważniejszym wrogiem były kolki, które udało się pokonać przy pomocy suszarki i kołysania.

Każda mama ma supermoc, ale bonusem jest bez wątpienia możliwość karmienia piersią. Zaspakaja głód i leczy wszelkie dziecięce smutki. Może to trochę egoistyczne ale uwielbiam ten moment, gdy zapłakana Leośka momentalnie uspokaja się przy piersi, albo mruczy z przyjemności lub patrzy mi głęboko w oczy.

boobcreamkp

Taką prawdziwą superbohaterką jest się bardzo krótko. Dziecko szybko otwiera się na innych ludzi i zaraz okazuje się, że dziadek czy babcia też świetnie rozmiesza. Tata staje się równie ważny co mama i można mieć z nim swoje tajemnice. I bardzo dobrze, że się tak dzieje. Prawdziwą przyjemnością było obserwowanie jak rodzi się mocna, silna więź między Edwinem a Mają. Dla Leośki to wciąż ja „rządzę”. Mąż się śmieje, że wystarczy moje pojawienie się w tym samym pomieszczeniu, a młoda przestaje marudzić. Bez żalu jednak obserwuję jak spędza coraz więcej czasu z tatą i siostrą. Tak powinno być.

I chociaż supermoc mija, to efekty uboczne pozostają. Wciąż miewam momenty, że zamykam się w sobie i zmagam z różnymi problemami. Chwile, gdy nie chcę się spotykać z innymi ludzmi i rozmawiać z nimi, a wolę zawinięta w koc męczyć się ze swoimi problemami. Jednak w generalnym rozrachunku, macierzyństwo dało mi siłę do trwania. Więc trwam. Dla nich.

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
1
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x