Czego i matka i ojciec mogą się nauczyć od myszoskoczków oraz Johna Legenda?

Published by Sara on

Tytuł dzisiejszego wpisu jest gorszy niż te zamieszczane na portalach plotkarskich. Doczytajcie jednak do końca, bo puenta jest i ciekawa i myślę, że potrzebna.

Od ponad roku opiekujemy się myszoskoczkami. Są to małe gryzonie, ni to myszy, ni to szczury. Chcieliśmy wziąć dwa samczyki, sprzedawca nie mógł nam gwarancji.

-Trudno, najwyżej przyniesiecie nam potomstwo, bo ja nie umiem się połapać.

I faktycznie, pewnego dnia wróciliśmy wieczorem z pracy, a tam zamiast dwójki, szóstka myszoskoczków! Skoro jednak mamy parkę, to wreszcie postanowiliśmy wyguglać, jak się nimi zajmować: jak zapobiec przyszłym ciążom, kiedy można oddać potomstwo do zoologicznego i w tamtej chwili najważniejsze: czy mamy izolować samca od samiczki (bo może zechce zeżreć młode).

Co się okazało? Tato myszoskoczek zajmuje się potomstwem na równi z mamą. Co prawda nie może karmić młodych, ale myje je, ogrzewa, później bawi się z nimi. Gdy samiczka je lub odpoczywa – to on przejmuje obowiązki. Cóż za wspaniały przykład dla dzisiejszych ojców (oraz ewentualnych przeciwników karmienia piersią, według których, nie pozwala ono na budowanie więzi ojca z dzieckiem). My matki też możemy się czegoś nauczyć od tych żyjących góra 3 lata gryzoni. Nic się nie stanie, jak kimniesz się na kanapie/wyjdziesz na ploty z koleżanką – twój facet równie dobrze oporządzi dziecko jak ty.

A co do tego ma John Legend?

Johna na pewno kojarzycie – chociażby z radia, gdzie ładnie nam śpiewa „All of me„. John ma też żonę – Chrissy Teigen, modelkę, celebrytkę. Dziewczyna niedawno wydała książkę kucharską. Niezbyt często pojawia się w polskich w mediach, więc możecie jej nie kojarzyć. Dla odmiany jest jedną z nielicznych celebrytek, którą śledzę w socialach. Głównie ze względu na to, że najczęściej pokazuje na swoich społecznościówkach pyszne jedzenie. Chrissy niedawno zaszła w ciążę, przechodziła te dziewięć miesięcy, aż w końcu kilka tygodni temu urodziła dziewczynkę. W zamian dostała całkiem sporo hejtu: bo in-vitro, bo nie pokazała brzucha, bo pokazała brzuch, bo schudła szybko i ostatni przypadek – bo wyszła z mężem na kolacje, zostawiając noworodka w domu!

O, zgrozo. Jak ona mogła! Wyjść z domu tydzień, czy dwa po porodzie – jaka matka tak robi? Matka ma obowiązek nie ruszać się z domu przez minimum pół roku, albo i dłużej. Tak?

I nie chodzi o to, że ja akurat nie miałam ochoty i siły wyjść na randkę osiem dni po porodzie. Z drugiej strony prawie dwa tygodnie po urodzeniu Mai wbiłam się w kieckę, pomalowałam i wyszłam do ludzi – mąż w tym czasie został z córką, posprzątał mieszkanie i ugotował obiad. Niesamowite! Powinnam była w brudnych dresach szorować podłogę, na kolanach, brudną ścierą – w międzyczasie karmiąc dziecko i krzywić się z bólu, bo na pewno to było bolesne i okropne przeżycie.

Co ta Chrissy sobie myśli? Karmi piersią i szykuje się do sesji zdjęciowej? Źródło: snapchat Chrissy Teigen

Co ta Chrissy sobie myśli? Karmi piersią i szykuje się do sesji zdjęciowej?
Źródło: snapchat Chrissy Teigen

Amerykanki więc ochoczo hejtują Chrissy, a co na to jej mąż, John?

Brawo, John!

Brawo, John!

W wolnym tłumaczeniu: John zastanawia się dlaczego cała ta złość spadła tylko na jego żonę. Jakby nie było, to była ich wspólna decyzja, wspólne wyjście. Bo ojciec, to co? Pies?

Pamiętajmy o ojcach

Zdaję sobie sprawę, że wciąż mamy w społeczeństwie ojców, którzy swoją rolę w wychowaniu ograniczają do bycia dawcą nasienia. Zrobiłem dziecko? Zrobiłem! Teraz sobie bądź w ciąży, ródź i wychowuj sama to dziecko. Znaj łaskę pana.

To mi podpowiada rozsądek. Jednak patrząc na tatusiów obecnych wśród bliższych i dalszych znajomych, muszę wyciągnąć wręcz przeciwne wnioski. Panowie chcą i aktywnie uczestniczą w wychowaniu swoich dzieci.

Zła matka? Prędzej źli rodzice, bo razem z mężem praktycznie każdą decyzję podejmowaliśmy razem. Od tych poważnych, czyli jaki model wychowania obrać, czy szczepić, na co szczepić, do tych bardziej błahych np. czy pozwolić na jeszcze jeden odcinek bajki, czy może nie.

Faktem jest, że w Polsce i także w naszej rodzinie, to matka jest bardziej widoczna. Choćby dlatego, że zdecydowaliśmy wspólnie, że to ja zostaję w domu z Mają i że będę karmić piersią. Siłą rzeczy córka przez pierwsze lata swojego życia „wisiała” głównie na mamie. Ten czas się jednak skończył i teraz naprawdę „jedziemy w równym tempie” w naszym rodzicielstwie. Ba, są dni, gdy Maja spędza więcej czasu z tatą, bo ja odpoczywam, a oni idą na basen, na spacer itp. I jest dobrze.

Pora na zapowiedzianą puentę:

-Ojcowie nie są gorszą wersją matki – bez problemu zajmują się dziećmi

-Matki powinny zostawiać ojcom swobodę i jak moja myszoskoczka czasem bezkarnie uciąć sobie drzemkę

-Zanim wylejesz swój jad na jakąkolwiek matkę: podziel porcję na połowę. Druga należy się ojcu, bo rodzicielstwo to przygoda dla dwojga. A najlepiej zamilcz i wypij zieloną herbatkę – po ci te złośliwości?

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
7
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x