Trzeci trymestr to zło!

Published by Sara on

Wiadomość o ciąży często powoduje ogromną radość. W końcu będzie! Wyczekiwane i kochane dziecko. Rodzina wariuje ze szczęścia. No, wzięli się wreszcie do roboty i wnuk się pojawi! Ty, w całej tej euforii i sporej domieszce stresu, jakoś dajesz radę przetrwać pierwszy trymestr. Gdy zaczyna się drugi, masz już całkiem nieźle opanowaną sytuację. Do tego dochodzą pierwsze ruchy dziecka i uroczo zaokrąglony brzuszek. Jest ci dobrze, a otoczenie rozpływa się nad tobą. I wtedy zaczyna się ZŁO – trzy ostatnie miesiące ciąży.

trzeci trymestr ciąży

W tym miejscu mogę śmiało napisać: jeśli z dzieckiem i tobą jest wszystko w porządku i nie musisz obawiać się przedwczesnego porodu lub innych komplikacji, to masz niezwykłe szczęście. Bo dyskomfortu i różnych innych niedogodności na pewno nie unikniesz.

Zacznijmy od tego, że coraz trudniej ci się schylić. Może i jesteś jeszcze w stanie włożyć sama sobie buty, ale pewnie paznokcie masz niepomalowane od kilku miesięcy. Ogromny pojemnik z dzieckiem utrudnia ci poruszanie się i zaburza środek ciężkości. Ileż to razy wlazłam, literalnie weszłam, w drzwi, w ścianę…Znalezienie dobrej pozycji do siedzenia lub spania też nie jest łatwe. Boli kręgosłup i rozciągające się stawy bioder – w końcu jakoś to dziecko trzeba wypuścić na świat. Jeśli już wiesz, jak usiąść, to twoje dziecię zaraz rozpocznie intensywny atak kopniakami. Najlepiej w żebra, a co! Nie jest ci łatwo wstać i zmienić pozycję, ale jeśli się zapomnisz, to zaraz zaczną drętwieć ci nogi.

Ze spaniem to samo. Na brzuchu – nie! Na plecach – nie! Najzdrowiej na lewym boku, ale ile można tak leżeć? Zresztą i tak nie możesz spać w nocy, bo a) męczy cię zgaga, b) dziecko szaleje w brzuchu, c) zanim zaśniesz musisz kolejny raz iść siku, d) wszystko naraz.

Obrączkę i pierścionki pewnie już zdjęłaś lub, tak jak ja, przełożyłaś na lewą rękę. Zastanawiasz się, dlaczego twoje buty nagle wydają się za małe, a to tylko stare, dobre puchnięcie. Do kolejnych atrakcji zaliczają się skurcze łydek i/lub stóp w nocy. Sama przyjemność!

Myślisz sobie: w sobotę pójdę na długi spacer! Do ludzi wyjdę, tak! A figę – albo będziesz miała złe ciśnienie, albo zrobi ci się słabo, a nawet jeśli wyjdziesz, to po pół godzinie dostaniesz zadyszki. Bo tak!

Z jednej strony napięta skóra wywołuje okropne zmęczenie, z drugiej zmagasz się z hemoroidami. Możliwe też, że twoja skóra nagle zatęskniła za nastoletnimi problemami i z radością obdarzyła cię masą wyprysków. A przecież wszystko, co tu wymieniłam do tej pory, to tylko sprawy związane z ciałem!

Pewnie nieraz zrobiłaś coś głupiego lub o czymś zapomniałaś. Schowanie mąki do lodówki, a mleka do szafki to tylko drobnostki. Nagle zauważasz, że zmieniasz się w Ciążillę – normalnie jesteś jak ten kwiat lotosu na jeziorze muskany delikatnym wiaterkiem, ale w ciąży, cóż, znacznie łatwiej cię zdenerwować. Zaczynasz warczeć na ludzi wokół siebie, mrużysz oczy ze złości i tupiesz nogą jak buntujący się dwulatek. Gdyby nie brzuch, pewnie nieraz rzuciłabyś się w sklepie na podłogę i zrobiła awanturę. Jeśli jeszcze raz usłyszysz od męża: „co masz taką minę”, to prawdopodobnie go rozszarpiesz. Chociaż może lepiej nie, bo kto by ci przyniósł lody o 22:25 z nocnego?

No, właśnie! Raz nie jesz cały dzień (zgaga), to znów masz straszne zachcianki. A jak zachcianki, to jedzenie, a jak jedzenie, to różne uwagi #zadużopaniżarła. Zmagasz się więc z komentarzami na temat swojego wyglądu: zwłaszcza wielkości brzucha i wagi. Albo twój brzuch jest za mały i tłumaczysz się z tego, że przecież nie jesteś wyrodną matką i wcale się nie odchudzasz. Albo wręcz przeciwnie i wtedy próbujesz wyjaśnić, że wcale nie przytyłaś dużo i nie, to nie będą bliźnięta, tylko wszystko poszło do przodu i co poradzisz?

Do tego dochodzi zwyczajne zmęczenie tym stanem. Masz już dość tego, że twoje ciało nie jest już całkiem twoje. Tęsknisz za dawną sprawnością i energią. Masz ochotę wyjść na mojito z przyjaciółką, ale alkohol przecież nie wchodzi w grę. I w tej chwili nie ma znaczenia, że ciąża była planowana i wyczekiwana. Masz w nosie teksty innych, że powinnaś docenić to, co masz – przecież niektórzy nie mogą mieć dzieci. A ty? Ty jesteś po prostu zmęczona.

Kobiety, które nigdy nie rodziły, są często straszone porodem. Poród? Phi! Kilka, może kilkanaście trudnych godzin zakończonych spektakularnym wydarzeniem, na które czekałaś całą ciążę. Za to trzeci trymestr ze swoimi najróżniejszymi bolączkami? Toż to 12 tygodni! 90 dni! I chociaż obiecałam sobie, że będę cierpliwa, to jednak z uporem maniaka odliczam dni i wyczekuję porodu jak wybawienia.

Ps. Zanim zjecie mnie w komentarzach: normalnie tak nie narzekam! Gdy ktoś pyta mnie, jak się czuję, odpowiadam: „Ok” albo „Byle do końca”. Nie cierpię też na wszystkie wymienione tu przypadłości, chociaż na pewno jestem obolała i zamieniłam się w strasznie złośliwą hydrę. Pocieszam się tym, że zostało mi 60 dni do końca. I z radością pojadę na porodówkę.

Ps2. Wciąż trwa konkurs na FACEBOOK’u: do wygrania poduszka kotek z minky!

Categories: Rodzicielsko

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
38 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
38
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x