Mieli Rację

Published by Sara on

Każdy z nas ma jakieś plany dotyczące swojego rodzicielstwa. Tak, Ty, który dzieci nie chcesz też masz plan, bo celowo nie podejmujesz żadnych działań w celu spłodzenia potomka. I tak sobie gdybamy. „Marzę o trójce dzieci”. „Nie ma mowy na więcej niż jedno dziecko”. „Musi być syn!”. „Chciałbym mieć córkę a potem syna”. Ja też gdybałam…

picjumbo.com_HNCK4078

Wiedziałam, że chcę mieć dzieci. Marzyłam o trójce, nieważne w jakiej konfiguracji płciowej. Poznałam Muffin Man’a i na szczęście nie było konfliktu. On też chciał mieć dzieci. Ze mną. Jak się da, to czemu nie trójkę.

Planowaliśmy ślub. Coraz częściej pojawiała się myśl o ewentualnym, wtedy jeszcze czysto hipotetycznym dziecku. Szukając wiązanek ślubnych i welonu wchodziłam na fora, w których z tematami stricte ślubnymi mieszały się opowieści młodych matek. W tym temat o tym, ile planujemy mieć dzieci i jaka różnica między nimi jest dobra. Spora część użytkowniczek skłaniała się ku małej różnicy wieku – około dwóch lat wydaje się być najczęściej powtarzaną odpowiedzią ( „wydaje się”, bo mogę nie pamiętać tego, co czytałam 5 lat temu ). Osobiście znalazłam się wśród kilku przeciwniczek tego poglądu. W głowie miałam wizję odchowanego, samodzielnego pierworodnego, którego zaprowadzam do zerówki z dumnie wypiętym ciążowym brzuszkiem.

Pisano, że im większa różnica wieku, tym trudniej zdecydować się na drugie dziecko. Że za wygodnie. Nie wierzyłam. Mówiłam, że to właśnie przyjemnie będzie znów wrócić do pieluch, grzechotek i wózka – ot, takie miłe urozmaicenie po kilku latach przerwy. Teraz przyznaję: nie miałam racji.

KoCórka w tym roku skończy cztery lata. Sama korzysta z toalety. Sama zasypia i je. Sama się ubiera i potrafi się bawić sama ze sobą. Chętnie spędza czas z rówieśnikami. Według moich dawnych kryteriów mam odchowane dziecko. Gdybym teraz zaszła w ciążę i z jakiegoś powodu musiałabym leżeć, KoCórka i Muffin Man poradziliby sobie. To był jeden z moich głównych obaw, jeśli chodzi o małą różnicę wieku – zagrożona ciąża i półtoraroczne dziecko samo ze mną w domu, bo ktoś musi na ten bajzel zarobić.

Nie będę się tu skupiać na aspektach ekonomicznych czy sytuacji na świecie, bo te w tym systemie nigdy nie będą sprzyjały założeniu rodziny. Pomijając wspomniane kryteria, tuż po pójściu KoCórki do przedszkola zmagałam się ze swoim rozbuchanym instynktem macierzyńskim. Przez kilka miesięcy chwilę żyłam nadzieją, by potem ryczeć w poduszkę z bezsilności. W końcu mąż zauważył co się dzieje i chociaż pora była wyjątkowo nieodpowiednia na powiększanie rodziny, poprosił mnie o jeszcze kilka miesięcy by ogarnąć parę spraw a potem „zobaczymy”. Uspokoiłam się a wkrótce moje hormony wróciły na dawno utarte tory. Teraz myślę, że miałam jakiś dziwny syndrom odstawienia. No, bo to moje maleństwo już nie jest całkowicie zależne ode mnie. Zamiast tego spędza pół dnia w przedszkolu i zaczyna powolutku mieć własne życie. Myśl o drugim dziecku została zapomniana, bo przyzwyczaiłam się do…wygody.

Nie boję się tego przyznać: wygodnie jest, gdy dziecko chce jechać na weekend do dziadków. Wygodne jest to, że nie muszę nosić przy sobie chusteczek do pupy, pampersów i całego dziecięcego majdanu. A przecież targałam to wszystko ze sobą na spotkania i do przyjaciół, bo nie zniosłabym zamknięcia w domu – i było dobrze, ale teraz jest wygodniej. Jak miło jest sprawdzić repertuar kinowy, zadzwonić do przyjaciół i podrzucić im KoCórkę – jeszcze parę miesięcy temu zostałaby tylko z dziadkami, a to wiązało się, że znacznie bardziej skomplikowaną logistyką. Wygodnie jest mieć te wolne godziny w ciągu dnia, w czasie których mogę zająć się pracą, zawodową lub inną. I chociaż w pełni zdaję sobie sprawę z tego, że podwójne mamy ( i potrójne, i poczwórne 😀 ) świetnie dają sobie radę z obowiązkami i są prze szczęśliwe, to jednak nie chcę jeszcze oddawać swojej wygody.

Uświadomiłam to sobie niedawno, gdy wypisałam się z newsletterów portali dziecięcych. Jakiś czas temu wciąż chciałam być na bieżąco, bo może ta wiedza mi się wkrótce przyda. Tylko kiedy ostatnio przeczytałam jakąś informację na temat zmian w żywieniu niemowląt albo ich pielęgnacji? Nie wchodzę na blogi mam niemowląt i młodszych dzieci, o ile nie piszą o czymś więcej niż o swoim macierzyństwie. Czas, który kiedyś poświęcałam na zgłębianie rozwoju rocznego dziecka dzielę miedzy obowiązki zawodowe i życiowe. Gdy więc kliknęłam „unsubscribe”, w pełni uświadomiłam sobie, że odpuszczam drugie dziecko. Let it go i tak dalej.

Czasem jednak pojawia się ukłucie żalu. Zwłaszcza, gdy uświadamiam sobie, że z wielu powodów KoCórka prawie na pewno zostanie jedynaczką. I wtedy myślę, że może trzeba było robić dzieciaka póki zdrowie i odwaga były. Przetrwać te trudne pierwsze lata a potem cieszyć się dwójką wspaniałych dzieci. I tak sobie gdybam, chociaż wiem, że z tego nigdy nic dobrego nie wynika…


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
8 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
8
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x