Potęga wyobraźni

Published by Sara on

Zamierzałam napisać dziś mocno narzekający tekst. Smędziłabym na temat mojego bolącego karku, braku weny i tego, że czasem mam ochotę zamknąć bloga i z rozmachem rzucić laptopem przez okno – biedny laptop; niczemu nie jest winien. Chociaż ma już 4 lata i zniósł kilka upadków, rozlanych kaw i wyrwanych guzików wciąż jest moim dobrym towarzyszem. Wzięłam się w garść przejrzałam szkice w WordPressie i już wiedziałam, że nie dam się zniechęceniu.

bigstock-Girl-With-Lipstick-15439769-(1)

Jest pewna rzecz, którą niezmiennie podziwiam w swoim dziecku – wyobraźnia. Coś co sprawia, że nie muszę wydawać majątku na drogie zabawki. Coś co pozwala mi wypić ciepłą kawę po prawie 3 latach picia zimnej (nie znoszę takiej kawy!). Wyobraźnia już teraz daje mojej KoCórce dużo radości a śmiem twierdzić, że da jej jeszcze więcej.

Nie pamiętam kiedy pierwszy raz przeniosłam się do mojego wyimaginowanego świata. Mam jednak taką scenę przed oczami, gdy mam jakieś sześć, może siedem lat i po prostu siedzę na trawie przed domem Babci. Z zewnątrz nic nie było widać ale ja właśnie byłam zajęta zbieraniem zapasów na zimę w moje indiańskiej wiosce. Historia o Pocahontas zostawiła ślad. I tak już było zawsze. Wystarczyła jakaś książka, film i tworzyłam ją na nowo „dorabiając” swoją postać do fabuły. Prawdziwe hipsterstwo: tworzyłam fan fiction zanim to było modne. Z czasem nie potrzebowałam już impulsu z zewnątrz. Tworzyłam własne światy i postacie. Niestety, kiedykolwiek próbowałam to zapisać, przychodziła blokada. Bolało. Zwłaszcza, że moją ulubioną bohaterką była Emilka Star z powieści Maud Montgomery, której udało się zostać pisarką. Ja już się pogodziłam z tym, że nią nie zostanę. Może to było podświadomym powodem do założenia bloga…

KoCórka raczej nie ma jeszcze takich dylematów. Jej wyobraźnia służy jej głównie do zabawy w udawania. I tak plastikowe opakowanie po ciastkach staje się autobusem. Garnki z pokrywkami i chińskie pałeczki robią za perkusję. Lego Duplo to raz dom, innym razem samolot lub pociąg a następnego dnia robi z nich dla mnie tort czekoladowy. W większym klocku jest kawa. KoCórka wie, że piję ją z mlekiem i na niby mi go dolewa.

Sięga po moją tunikę. Wisi jej do kostek. Dzisiaj jest księżniczką i czeka na swojego księcia. W tej szlachetnej roli został obsadzony Tata. Za chwilę mówi, że ja też jestem księżniczką a moim księciem jest Dziadek Grzesiu. Czyżby potwierdzenie tego, że pierwszą miłością córek są ich ojcowie?

Innym razem udaje baletnicę i pląsa po całym mieszkaniu robiąc baletowe skoki. Nagle podłoga zamienia się w lodowisko i zaczyna się na niej ślizgać. Ślizgam się razem z nią, bo jak mam jej odmówić w tej zabawie. Gdy gotuję obiad podchodzi i mówi: „poproszę osiem ziemniaków”. Co robić? Schylam się i pakuję niewidoczne ziemniaki do niewidzialnej torby. Ważę i mówię: „dwa złote się należy”. KoCórka płaci pieniędzmi na niby i idzie gotować obiad. Kupiła też dwa kilo mięsa. Ciekawe czy to będą jej ulubione kotlety?

 

 

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x