Wolność to stan umysłu? Historia mojego życia.

Published by Sara on

Gdy zdecyduję się na opublikowanie tego wpisu, nieodwracalnie zmienię swoje życie. Jestem jednak gotowa podjąć to ryzyko, żeby móc zacząć wreszcie żyć. Jestem świadoma tego, że odrzuci mnie rodzina, nawet ta najbliższa. Przyjaciele nie będą chcieli mnie znać. Wydaje mi się, że jestem gotowa na to emocjonalnie. Przygotowywałam się do tego od wielu miesięcy. Z drugiej strony, czy na to można się przygotować? Pójście do psychiatry nie jest początkiem mojej walki z depresja – to była tylko diagnoza. Prawdziwa walka zaczyna się dzisiaj.

Pewnie większość z was nie wie o mnie jednej rzeczy, która już od mojego urodzenia definiowała to jaką stanę się osobą. Wychowałam się w religii Świadków Jehowy. Przypuszczam, że raczej ich działania i styl życia nie leżą w kręgu waszych zainteresowań. Być może minęliście ich gdzieś na mieście, może zapukali do was w niedzielne przedpołudnie budząc w was irytacje. Może są waszymi znajomymi z pracy lub ze szkoły i uważacie ich za dziwnych, ale ogólnie dość przyjemnych ludzi.

I tak w sumie jest. Starają się być uczciwi. Nie palą papierosów, nie biorą narkotyków. Sami o sobie mówią, że mają wysoką moralność. W rzeczywistości bywa z tym różnie, jak to w każdej grupie ludzi. Osobiście znam pełno naprawdę sympatycznych osób, którzy należą do tej religii. Uważam jednak, że ten związek wyznaniowy niesie ze sobą znacznie więcej szkody niż pożytku i dlatego chciałabym opowiedzieć wam moją historię.

Urodziłam się w tej religii, więc tak naprawdę nie znałam innego życia. U Świadków nie obchodzi się urodzin ani żadnych świąt. Do tego zniechęca się członków wyznania do utrzymywania relacji z osobami spoza tej religii. Gdy więc chodzisz do szkoły, cały czas masz w głowie, że nie powinnaś się za bardzo kolegować z tymi dziećmi, „bo one nie czczą Jehowy i zginą w Armagedonie”. I to była pierwsza rzecz, która mi się nie zgadzała. Świadkowie uważają, że tylko oni przetrwają koniec świata (Armagedon). Wam pewnie powiedzą co innego, coś w stylu, że Bóg patrzy na serce itp. Jednakże w ich publikacjach wyraźnie napisano, że tylko należący do tego ruchu przeżyją. Tu mogłabym podać konkretne materiały z ich publikacji, ale pewnie takie szczegóły was nie interesują. Już jako mała dziewczynka nie mogłam się pogodzić z myślą, że wielu bliskich mi ludzi ma zginąć. Moje ciocie, które są cudownymi, dobrymi osobami? Moje koleżanki z klasy? Tłumaczyłam więc sobie, że Bóg jakoś to ogarnie. Niemożliwe, żeby miał radość ze śmierci miliardów osób! Dlatego już od wczesnego dzieciństwa żyłam w strachu. Bałam się o bliskie mi osoby. Bałam się też o siebie, bo przecież każdy dzieciak ma coś na sumieniu, a Bóg patrzy i wszystko widzi. Na pewno Jehowa zobaczył, że wbrew rodzicom oglądałam bajki o magii i mnie też zniszczy w Armagedonie.

Taki strach przed gniewem Bożym to jedna rzecz. Świadkowie regularnie się spotykają i słuchają pouczeń oraz są zachęcani do samodzielnego studiowania materiałów wydanych przez Towarzystwo Strażnica. Co chwila słyszałam, że mogę robić więcej by zadowolić Boga. Nie chce mi się iść w sobotę rano do służby (chodzenie po domach), a tu w czasopiśmie napisali, że w Afryce chodzą po 20 km i muszą pokonać rzekę pełną krokodyli, żeby pójść na zebranie – jestem więc do niczego i zginę w Armagedonie. W skutek tego nie nabyłam ani grama pewności siebie, a od 13 roku życia zmagam się z myślami samobójczymi. W końcu skoro jestem taka beznadziejna, to lepiej się zabić.

Na skutek świadkowskiej propagandy porzuciłam myśl o wyższych studiach, bo wykształcenie nie jest dobrze widziane w tej społeczności. Wyszłam za mąż zaraz po maturze – tu już nie chodzi nawet o to, że za poza małżeński seks grozi kara w postaci wykluczenia (wszyscy świadkowie, nawet twoja rodzina i przyjaciele przestaną z toba utrzymywać kontakt i dosłownie będziesz dla nich, tak jak gdybyś umarła). U świadków nie przewidziano randek ani zbyt częstego przebywania sam na sam. Jeśli spotykasz się z osobą płci przeciwnej to w głowie cały czas musi ci kołatać myśl o ewentualnym małżeństwie. I chociaż swoje małżeństwo uważam za udane, to nieraz budzę się w środku nocy zastanawiając się, co by było gdybym poczekała rok czy dwa…

Wierzyłam w to wszystko bardzo, gotowa wręcz za to umrzeć i to dosłownie, bo w szpitalu odmówiłam transfuzji krwi. Czy wspomniałam, że dopiero co zostałam matką, bo działo się to tuż po porodzie? Poziom mojej hemoglobiny spadł do 5 jednostek, norma to 11,5-13,5 , a od 9 podają krew. Na szczęście nie groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo, ale koleiny w mojej głowie niosły jasny przekaz: nigdy nie wolno ci się zgodzić na transfuzję, nawet za cenę własnego życia. Co więcej, gdyby któraś z moich córek wymagałaby transfuzji, również bym odmówiła, mimo że mogłabym ją stracić.

Byłam przekonana, że nie będę żyła dłużej niż 25 lat. W końcu od wczesnego dzieciństwa słyszałam, że koniec jest tuż tuż. Że to już Zaraz. Ciągłe życie w strachu, a także izolacja od osób spoza tej religii na pewno nie sprzyjała mojemu zdrowiu emocjonalnemu.

Dużym przełomem była afera w Australii sprzed bodajże 2 lat. Wyszło na jaw, że świadkowie chronili dane pedofilów, jednocześnie nie robiąc nic by pomóc ofiarom. Pamiętam jedną historię, która mocno mną wstrząsnęła: nastoletnią zgwałconą przez świadka wzięło na przesłuchanie dwóch innych i jeden z nich zapytał : ale powiedz szczerze, podobało ci się? Bo wiecie, gdyby jej się podobało, to powinna zostać wykluczona za niemoralne postępowanie. PoSkąd wiadomo, że krzyczała wystarczająco głośno? A czy myślicie, że chociaż osoby oskarżone o tego typu przestępstwa dosięgła kara? Skąd! W tej religii stosuje się politykę „dwóch świadków”. Jak to rozumieć? Jeśli bym przyszła ze łzami w oczach do starszych w zborze (nadzorców) mówiąc, że mąż mnie zgwałcił, to w zamian usłyszałabym, że potrzebny mi ktoś, kto potwierdzi moje słowa. A zresztą, mąż miałby mnie zgwałcić, hue hue, to tak jak zgwałcić prostytutkę, nie? O pójściu do jakichkolwiek władz, albo zapewnieniu chociaż pomocy specjalistów nie ma mowy. Oficjalnie, nikt nie może mi zabronić wizyty np. u psychoterapeuty czy zgłoszenia takiej sytuacji na policji. Czytałam jednak o wielu sytuacjach i słyszałam na własne uszy opowieści od osób, które były prześladowane przez nadzorców za to, że chciałaby sprawę załatwić poza organizacją Świadków Jehowy.

Wspomniałam o zasadzie dwóch świadków. Jeśli dziecko poskarżyło się na molestowanie i nie miałoby nikogo, kto potwierdził jego słowa, a wątpię, żeby pedofil tak chętnie leciał do spowiedzi i wszystko potwierdził, to oprawca dalej będzie w zborze. Co więcej, nikt ze społeczności nie będzie miał wiedzy o jego skłonnościach, dając mu tym samym swobodę do dalszego krzywdzenia dzieci. Jeśli nawet go wywalą ze zboru, to nie zgłoszą sprawy na policję, narażając tym samym osoby spoza organizacji na nieodwracalną krzywdę.

W skutek różnych wydarzeń i do mnie wróciły wspomnienia, które głęboko schowałam. Chociaż sprawa działo się dawno temu wzięto mnie na przesłuchanie, czy na pewno byłam molestowana przez jednego ze świadków. Chociaż to ja byłam ofiarą czułam ogromne wyrzuty i poczucie winy. Mężczyźni, którzy ze mną rozmawiali nie mieli żadnego wykształcenia ani doświadczenia w rozmowach z osobami, które doświadczyły molestowania. Po tej rozmowie nie mogłam dojść do siebie przez kilka tygodni. To był czas, gdy spędzałam bezsennie noce na przeglądaniu telefonu i planowaniu samobójstwa. Nie wiedziałam nawet dlaczego tak zareagowałam.

Uświadomiłam też sobie, że u świadków dzieje się wiele złych rzeczy, z którymi nikt nic nie robi. Normą jest przemoc emocjonalna wobec współmałżonka, przemoc wobec dzieci („rózga karności”), a także alkoholizm. Pełno osób ciągnie na antydepresantach, niektóre nawet lądują w szpitalach, ale w wciąż z uśmiechem proponują wam gazetki w sobotni poranek zamiast na przykład spędzić czas z rodziną. Jednocześnie nikt z nich nie może liczyć na pomoc specjalisty, bo terapie np. małżeńskie nie są uznawane za dobre rozwiązanie. A alkoholik może sobie spokojnie pić, póki nie zaczną o nim gadać ludzie spoza tej religii. To jest najważniejsze: chowamy problemy pod dywan, żeby wszyscy myśleli, że świadkowie Jehowy są wzorem. A to, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami, to już nie ma znaczenia…Jedną z najgorszych rzeczy dla Świadka Jehowy jest przedstawienie, nawet nieświadome, ich organizacji w złym świetle. Nawet jeśli widzisz, że twój przyjaciel bije swoje dziecko (co jest normą w tej religii. Klapsy w korytarzu, bo trzylatek nie chce grzecznie siedzieć na zebraniu.), nigdzie tego nie zgłosisz, bo nie chcesz popsuć wizerunku idealnej religii. Lub inna sytuacja: jeśli świadek oszuka innego świadka na pieniądze, to ten drugi nie może iść do sądu. Wszystkie sprawy i spory załatwiane są przez starszych. Chociaż może źle się wyrażam używając zwrotu, że świadkowie nie mogą czegoś zrobić. Mogą. Tylko cała propaganda polega na tym, że ty nie chcesz tego zrobić, bo tak głęboko w to wierzysz.

Załamana w tamtym momencie, praktycznie z dnia na dzień przestałam pojawiać się na spotkaniach społeczności. Wciąż jednak wierzyłam w ich interpretacje Biblii. Dość szybko jednak zostałam skreślona towarzysko. Tylko nieliczne osoby się do mnie odzywały, a i to nie za często. Doszło do tego, że niektórzy trzęśli się i unikali wzroku, gdy wchodzili do mojej pracy. Innym ledwo przez usta przechodziło dzień dobry. Często to były osoby, które znałam od dzieciństwa i uważałam przynajmniej za dobrych znajomych, jeśli nie za przyjaciół.

Postanowiłam więc szukać i zakwestionować swoja wiarę. Trzęsąc się ze strachu pomyślałam, że skoro to ma być ta prawda, w którą tak bardzo wierzę, to obroni się sama. Po raz pierwszy sięgnęłam po materiały nie stworzone przez świadków. Musicie wiedzieć, że członkowie tej społeczności nie tylko są zniechęcani do przeglądania materiałów, które nie powstały w ich głównym biurze, ale od razu straszy się ich wykluczeniem. Nie ma znaczenia czy będzie to reportaż w poważanej gazecie czy film na YouTube. Nie powinni się z tym zapoznawać, a jeśli nawet ktoś napisze coś źle o świadkach, to jest to manipulacja i oszustwo Szatana.

Wystarczyło niewiele czasu by odkryć, że sami sobie zaprzeczają, fałszują cytaty, a ci na samej górze żyją w luksusach manipulując resztą. Krótko mówiąc, religia za którą byłam gotowa umrzeć, podwaliny całego mojego jestestwa, okazały się zwykłą sekto-korporacją. Świadkowie chwalą się swoim przekładem Pisma Świętego, ale nigdzie nie wspominają, że ich przekład w dużej mierze opiera się o okultystyczny przekład Grebera. Gdybyś żył jako Świadek 100 lat temu, musiałbyś uznać, że centryfuga do oddzielania śmietany jest znakiem przyjścia Chrystusa – ja nawet wiedziałam, że coś takiego istnieje. Podstawy doktryny świadków Jehowy zmieniają co chwila. Za mojego życia nastąpiło to kilkukrotnie. Gdy nie zgadzasz się z aktualnym stanem rzeczy, zostajesz uznany za odstępcę i wywalony z tej religii. Najśmieszniej było w latach 60 i 70, gdy władze organizacji nie mogły się zdecydować, czy małżeństwa świadków mogą uprawiać seks oralny czy też nie. Na przestrzeni kilkunastu lat raz pozwalano, raz zabraniano i tak kilkukrotnie. Teraz może mnie to śmieszyć, ale w tamtych czasach było to wyjątkowo trudne dla niektórych małżeństw. Raz groziło im wykluczenie ze społeczności i ostracyzm, to znów nie.

Dół w jaki popadłam zdawał się nie mieć dna. Jak miałam teraz żyć, co zrobić? Moje sumienie nie pozwalało mi na uczestniczenie w tym kłamstwie. Czy miałam jednak siły na oficjalne odejście?

Przecież wtedy moja rodzina, która jest w tej religii, przestanie się do mnie odzywać, nawet ta najbliższa… Nie będzie rodzinnych obiadków. Nie będzie luźnych rozmów przez telefon. Gdybym ten wpis opublikowała wcześniej, a później poszła na ślub w rodzinie, to wszyscy by wyszli. Dosłownie. Dla moich bliskich będę jakby martwa. Przyjaciele o mnie zapomną i natychmiastowo zerwą kontakty. Serio, matka ma nie odbierać telefonu od swojego dziecka, nie odpisywać na smsy. Dzieci mają tak samo traktować rodziców, jeśli to oni zostaną wykluczeni. Rodziny są rozszarpywane na strzępy. Dziadkowie nigdy nie poznają wnucząt. Świadkowie wierzą, że nieutrzymywanie kontaktu z wykluczonym to dowód miłości. Rozumiecie? Przespałaś się z chłopakiem i zaszłaś w ciążę, to dla przykładu cię wykluczą, żeby reszta młodzieży się pilnowała. Zostajesz więc sama, pewnie bez chłopaka, bez rodziców i przyjaciół. A nie masz na kogo liczyć poza tą organizacją, bo przecież nie nawiązałaś żadnych relacji i przyjaźni poza nią. I to jest dowód miłości? Chyba ja rozumiem miłość troszkę inaczej.

Ci, co popełnili błędy nie są jednak najgorsi, oni może się opamiętają. Najgorszy sort to tacy jak ja. Ci, co przejrzeli na oczy i widzą błędy organizacji. Od nich trzeba trzymać się z daleka. Na zebraniach porównuje się nas do rozkładających się zwłok, które szerzą śmiertelną chorobę, do psa, który zjada wymiociny (serio, tak piszą w swoich gazetkach). Wszystkim wmawia się, że brak kontaktu to wyraz miłości, ale prawda jest taka, że świadkowie tak panicznie boją się zdemaskowania, że zakazują utrzymywania relacji z takimi osobami jak ja. Bo może coś powiem i zburzę czyjąś wiarę, a ktoś przez to straci życie wieczne i zginie w Armagedonie. A teraz zejdę na ziemię, bo w rzeczywistości nie chodzi tu o Pismo Święte i wzniosłe rozważania, tylko o słuchanie 8 starszych facetów w Stanach. Facetów, którzy noszą Roleksy po 20 000 $, latają zawsze pierwszą klasą. Tymczasem wszystkich świadków zachęcają do uproszczenia życia, do rezygnacji z wielu dóbr oraz do regularnego wrzucania pieniążków do skrzynki.

Możecie mi nie wierzyć, ale to naprawdę tak działa. Sama taka byłam i przez to dopiero niedawno poznałam pewne osoby z mojej rodziny, które były wykluczone. Rozumiecie, macie gdzieś tam ciocię czy wujka, ale nigdy go nie widzieliście na oczy, chociaż mieszkacie w tym samym mieście. Tak to działa. Dzisiaj świętujecie (bo publikuję ten wpis w Wielkanoc). Widzę po waszych kontach na Instagramie, że niektórzy podchodzą do tematu bardzo religijnie. Są też tacy, którzy uważają się za ateistów. A jednak, pomimo tych różnic w światopoglądach, spotykacie się dzisiaj, spędzacie razem przyjemnie czas. U Świadków by to nie przeszło.

Mówiłam sobie, że wolność to stan umysłu, że mogę udawać, dostosować się. Jednak nie. Tak jak kiedyś gorliwie wierzyłam w Boga, gdy wielu znajomych prowadziło podwójne życie (w sobotę dyskoteka i seks z osobami spoza religii, a w niedzielę grzecznie na spotkanko), tak teraz nie byłam w stanie po prostu udawać. Zwłaszcza, że nie byłam wolna. Bałam się, że ktoś w Lidlu zobaczy, że kupuję np. bombki na choinkę. Potrafiłam zawrócić spod sklepu jeśli widziałam, że podjechało tam auto świadków, albo przejść na drugą stronę. Bałam się, że zapytają, czemu nie chodzę na zebrania, a ja nie chciałam ściemniać… Chociaż i tak widziałam, że już dawno mnie osądzili i patrzą na mnie z pogardą. Wciąż zaglądałam do materiałów publikowanych przez ich autorytety. Doszło do tego, że zniechęca się do bliskich relacji z osobami, które nie są wystarczająco aktywne, czyli nie chodzą na ich spotkania i nie głoszą regularnie. Sekta w sekcie, paranoja z manipulacją.

Dlatego z dużym bólem serca i po naprawdę długich przemyśleniach publikuje ten wpis. Jeśli jesteś świadkiem i doczytałeś do końca, pamiętaj, że ja cie nie skreślam i zawsze możesz się do mnie odezwać. Jeśli nie jesteś świadkiem, to mam nadzieję, że mogę liczyć na twoje wsparcie i dobre słowo, bo od dziś będę bardzo samotna.


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
174 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
174
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x